poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Givenchy Le Prisme Visage Mat Soft Compact Face Powder



Produkt który dziś recenzuję jest moim pierwszym produktem marki Givenchy. Powiem więcej - produkt, który dziś Wam pokażę, jest moim pierwszym pudrem kompaktowym w życiu :). W obu kwestiach było to na tyle miłe odkrycie, że narodziła się we mnie nowa pasja do prasowańców, a dla marki Givenchy szacuneczek i smak na spróbowanie czegoś jeszcze. Drogie Panie - oto Givenchy Le Prisme Visage Mat Soft Compact Face Powder. W wydaniu numer #83 - Peach Plumetis. 


Zaczęło się od tego, że potrzebowałam jakiegoś pudru, który mogłabym używać do poprawek w ciągu dnia. Z kompaktami nie miałam żadnego doświadczenia - przez wiele lat używałam jedynie sypańców (których do torebki raczej nie polecam). Nie wiem czemu potrzeba posiadania kompaktu przyszła do mnie tak późno - możliwe, że miałam gdzieś tam utrwalony obraz pudrów z czasów nastoletnich, które pokrywały twarz przyciemnym pyłem i krzyczały z daleka "patrzcie, jestem wypudrowana!"... Na szczęście przyszedł czas pudrów rozświetlających, interferencyjnych, odbijających światło, które niwelują ten specyficzny dla wielu pudrów "płaski mat". Poczytała, zobaczyła, kupiła :).


Czemu Givenchy? Od początku miało być coś innego - w oko mi wpadł absolutnie rozbrajający pudro-rozświetlacz Giorgio Armani. Okazał się być tak drogi, że cenę tą wyparłam z pamięci. Poprosiłam wtedy o polecenie kompaktu, który będzie dawał satynowe wykończenie. Dostałam wtedy propozycję dwóch zamienników - albo meteorytkowy prasowaniec Guerlain, albo Givenchy. Do ostatniej minuty się wahałam (oba piękne) ale że Givenchy jeszcze nie próbowałam.. No i tadam :)
Jest to gadżet niezmiernie cieszący oko. Piękne, kwadratowe opakowanie i rewelacyjnie zaprojektowany mechanizm otwierania. Nic nie trzeba podważać ani naciskać. Wysuwana kasetka kryje praktyczny pędzelek oraz puder z czterech różnobarwnych kostek, które są znakiem rozpoznawczym marki. 

 
 Kolejną zaletą tego produktu jest niesamowity zapach - pudrowy, niesamowicie przyjemny, porównywalny do zapachu meteorytów czy produktów Chanel, a jednocześnie zupełnie inny i rozpoznawalny. Ilekroć złapałam za puderniczkę tylko po to, żeby się pozaciągać :). I co lepsze - zapach zostaje na twarzy. :) 
Puder jest bardzo twardy, a jego powierzchnia jest przyjemnie gładka. Odcień jaki posiadam, zawiera cztery kostki w odcieniach pudrowego różu, beżu, brzoskwini i porcelany. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do dwóch niebeżowych kosteczek i skrupulatnie starałam się je omijać. Z czasem przekonałam się, że łączenie wszystkich 4 odcieni daje bardzo neutralny wynik i nie trzeba się obawiać zbyt różowych lub zbyt pomarańczowych tonów na twarzy. Prawdę mówiąc, byłabym szczęśliwa gdybym posiadała odcień o ton jaśniejszy (#81) ale jest on praktycznie niedostępny w mojej okolicy. Nie ma to jednak dużego znaczenia, ponieważ efekt na twarzy jest dosyć transparentny. 


No więc, co puder robi? Często się to określa jako otulanie cieniutkim jedwabnym woalem. Jedwabiste, satynowe wykończenie sprawia, że skóra staje się optycznie wygładzona, nie tracąc jednocześnie na świetlistości i naturalnym glow. Pochłania nadmiar sebum, ale nie matowi. Daje efekt zdrowej, odświeżonej skóry bez błyszczenia ani płaskiego matu. Tego właśnie oczekiwałam!
No a czego nie robi? Nie kryje - efekt krycia czy koloryzowania cery jest tak znikomy, że wiele negatywnych opinii dotyczy zupełnej przeźroczystości. Dlatego osoby liczące na matowienie i krycie będą zawiedzione. W takim wypadku warto poszukać jakiegoś podkładu w kompakcie, albo po prostu znaleźć coś innego. 
Swatche i zdjęcia na twarzy nie będą w stanie uchwycić tego efektu, najlepiej się przekonać na własnej skórze. 


Podsumowując, puder zdecydowanie spełnia moje wymagania, gdy chcę lekko odświeżyć makijaż w ciągu dnia, a nie potrzebuję (lub nie szukam) większego krycia. Givenchy świetnie sprawdzi się u koneserek nisko kryjących podkładów, które liczą na maksimum upiększania przy jednoczesnym złudzeniu nagiej skóry.

.. No ale!
Jeśli czytałaś już wcześniej ten wpis dotyczący Chanel Les Beiges, to wiesz, że jest to mój obecny KWC pudrowy. Jak to odnieść do Givenchy? Otóż - Les Beiges kupiłam kilka miesięcy po zakupie Givenchy. Nie z potrzeby, ale z silnego chciejstwa. Jest on również rozświetlającym produktem, ale zdecydowanie mocniej kryje i ma właściwości lekkiego tuszowania tego i owego. Daje więc większy efekt na twarzy i jest przez to bardziej uniwersalny. Ja osobiście noszę w torebce oba i używam ich zamiennie. Jak skóra wygląda niezbyt, to sięgam po Les Beiges. W pozostałych przypadkach - używam Givenchy. Chanel wydaje mi się bardziej spektakularny w efektach, dlatego oceniam go ciuut wyżej.
Cena Givenchy Le Prisme Visage to ok. 220zł/11g.

Pozdrawiam!

1 komentarz: