środa, 31 lipca 2013

Recenzja: Cień Guerlain Ombre Eclat

Odkąd tylko pamiętam, jedynymi cieniami jakie stosowałam były cienie Inglota. Inwestować i eksperymentować zaczęłam stosunkowo niedawno. Swoje pierwsze cienie MAC, Dior i Guerlain nabyłam dopiero w tym roku. Ten ostatni będzie bohaterem dzisiejszego wpisu. Nabyłam go drogą "na poprawę humoru" i był to zupełnie spontaniczny i nieplanowany zakup. Oto Ombre Eclat 1 Couleur 1 Shade od Guerlain :)



Cień kupiłam bo oczarował mnie jego kolor - L' Instant de Nuit (182). Jest dokładnie taki, jaki widzicie na zdjęciu - to czarne, lekko zielonkawe złoto. Kolor trudny do opisania, przywodzi bardzo mroczne skojarzenia. Bardzo luksusowy i niespotykany wśród cieni niskopółkowych. Zdecydowanie kolor do makijażu wieczorowego, trudno mi go sobie wyobrazić w dziennym wydaniu.

Opakowanie absolutnie mnie zachwyca - to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych gadżetów w mojej kosmetyczce. Solidne, gładkie, niesamowicie ozdobne, daje prawdziwą namiastkę luksusu :). Do cienia dołączona jest welurowa kieszonka chroniąca to cudo przed porysowaniem.  


Pierwsze kilka miesięcy jedynie patrzałam i dotykałam... Miałam wrażenie że kupiłam kosmetyk który jest piękny sam w sobie, ale do mojej karnacji i stosowanej "maniery malowania" nie będzie pasował. Bałam się tego lekko zielonkawego odcienia, czułam że to nie jest mój kolor. Niestety, cień pięknie wyglądał tylko w opakowaniu, a na skórze dawał brudny efekt, co mnie utwierdzało w wierze, że poddałam się pokusie nieprzemyślanego zakupu.

W blasku słońca :)
Na szczęście, znalazłam na niego patent. :) Zastosowałam go na mokro (tzn. użyłam podczas makijażu mokrego pędzla). I to był absolutny strzał w dziesiątkę! Na mokro jesteśmy w stanie uzyskać kolor dokładnie taki, jaki widzimy w opakowaniu. Dla mnie było to nieoczywiste ze względu na niewielkie doświadczenie :). Od tej pory jest to mój KWC do ciemnego, wieczorowego smokey eyes. Trwałość na mokro i na bazie nienaganna - wiadomo, taki ciemny kolor zwykle gdzieś nam powędruje na policzek, ale sytuacja jest łatwa do opanowania. Jest twardy, nie pyli, nie kruszy się.  Najlepiej się prezentuje pojedynczo, ewentualnie lekko miejscami rozświetlone złotem :). Blendowanie jest najlepsze, jeśli najpierw nakładam go w formie suchej (warstwa jest półtransparentna, staram się dokladnie rozestrzeć krawędzie) a potem jako mocno napigmentowaną plamę koloru na środek powieki, nie naruszając zblendowanych krawędzi. Taki makijaż utrzymuje się wyjątkowo długo bez osypywania. Kolor jest niesamowicie nasycony, ciemny - ale ani nie jest czarny, ani złoty, ani zielony, ani brązowy. Za to go uwielbiam :)


 Zdecydowanie lubię ten cień i na pewno spróbuję w przyszłości innych odcieni z oferty Guerlain... Prawdopodobnie kiedyś skuszę się na jakąś limitowaną czwórkę - taką jak te poniżej...  Podsumowując: polecam się przyjrzeć tym cieniom, bo to naprawdę fajna rzecz :) 



Cena: około 132zł/3,6g

2 komentarze:

  1. Ja mam odcien 187 inny w teksturze i blenduje i nakłada sie super, ja nakladam tylko na sucho:) Genialnie się rozkłada i rociera MACowymi:)
    Pieknie Ci wyszło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wielkie :) W przypadku cieni inwestuje tylko i wyłącznie wtedy, kiedy kolor i wykończenie mnie powalają, i tak było w tym przypadku. Dlatego także zakupiłam sobie czwórkę MACów, w tym niepodrabialne Club i Trax. Tak jak z zakupu "unikatów" jestem bardzo zadowolona, tak w przypadku klasyków posiadających mnóstwo odpowiedników (Naked Lunch i Satin Taupe) mocno przepłaciłam uwzględniając stosunek ceny do efektu. Kiedyś także zrecenzuję. No a Guerlain? Zdecydowanie wart tej bardzo wysokiej ceny i chętnie zgrzeszę ponownie :)

    OdpowiedzUsuń