poniedziałek, 22 lipca 2013

Nars me Baby! podkład Nars Sheer Glow


Znaleźć podkład idealny jest chyba trudniej niż trafić szóstkę w totka. Szczególnie jeśli się ma cerę problematyczną tak jak ja. Mam skórę mieszaną, rozszerzone pory, skłonność do zaczerwienienia, różowienia i jeszcze okresowe (a ostatnio bardziej permanentne niż okresowe) wypryski. Jeśli jest coś jeszcze co można mieć, to ja na pewno to mam...Kiedyś nie nakładałam podkładu, teraz już nie mam wyjścia, choć paradoksalnie o skórę dbam dużo bardziej niż kiedyś. Winić za to mogę klimatyzację, która zawsze sieje spustoszenie na mojej twarzy. 


Czego wymagam od podkładu idealnego?: 
  • ujednolicania buzi
  • nie podkreślania porów 
  • średniego krycia
  • ok 8 h trwałości
Niby niewiele, aczkolwiek nie udało mi się znaleźć podkładu, który spełniałby wszystkie powyższe kryteria. Najbliżej ideału jest jednak NARS sheer glow. Zanim zdecydowałam się na kupno Narsa, wypróbowałam już chyba wszystkiego i tym samym straciłam nadzieję. Estee Lauder, Dior, Givenchy, Bourjois, Max Factor, Mac, Lancome, Guerlain, Clarins...niskie półki, średnie i te najwyższe. Do prób podchodziłam z wielką nadzieją, a rezultat jak zwykle poniżej oczekiwań. Narsa kupiłam w ciemno po przeczytaniu chyba wszystkich recenzji na amerykańskiej stronce Sephory. Same zachwyty. Najwyżej sprzedam (tym tekstem zagłuszam ciche jęki mojego portfela, a de facto jeszcze nigdy nic nie sprzedałam). OK, przechodzę do rzeczy.

Obiecanki producenta:
  • nawilża i wygładza skórę 
  • Zawiera silne przeciwutleniacze chroniące przed szkodliwym działaniem wolnych rodników i ekstrakt z kurkumy, który ma z zadanie dodać blasku i poprawić koloryt
  • niekomedogenny i bezzapachowy (faktycznie nie zapycha, a ja skłonności w tym kierunku oczywiście mam)
Testy konsumenckie wykazały, że:
  • 100% kobiet potwierdza widocznie wygładzenie skóry
  • 96% zauważyło wyraźnie ujednolicenie skóry
  • 96% poleciłoby ten produkt przyjaciółce
  • 92% potwierdza, że skóra jest promienna
a ja potwierdzam, że to nie są puste obietnice i że faktycznie Narsowi najbliżej do tytułu KWC.

KOLOR: tutaj Nars bije na głowy wszystkich. Do wyboru jest 20 odcieni! od śnieżnobiałej Siberii do czekoladowego Karthorum. Ponadto przy każdym odcieniu wyszczególnione są podtony żółte, różowe i neutralne. Ja wybieram zawsze żółte, żeby dodatkowo nie podkreślać prosiakowatego koloru mojej skóry. Zdecydowałam się na średnio-jasny kolor Fiji. Obecnie trochę za jasny.


Swatche na ręku, dzięki nizastąpionej Karlasugar:) http://karlasugar.net/


KONSYSTENCJA/APLIKACJA: dość płynna, nie podkreśla porów (alleluja!) i nie tworzy smug. Aplikacja nie jest problematyczna, nie zasycha na buzi, więc nie trzeba się śpieszyć z rozprowadzeniem podkładu. Największy minus to brak pompki, przez co zdecydowanie za dużo produktu się marnuje, a dla mnie każda kropla Narsa jest na wagę złota. Zazwyczaj podkład starcza mi na 6 miesięcy, w tym wypadku współpraca pewnie zakończy się szybciej:(

KRYCIE: producent zapewnia, że można budować krycie. Cienka warstwa faktycznie niewiele zakryje, dlatego zmuszona jestem nakładać trochę więcej produktu niż przy pozostałych podkładach. Według mnie maksymalne krycie to średnie.Więcej nie uzyskamy, nawet 5 warstwami. Korektor będzie niezbędny do zakrycia przykrych niespodzianek, ale zdecydowanie preferuję taki efekt, niż efekt szpachli i pełnego matu jak w Double Wear...

TRWAŁOŚĆ: na mojej mieszanej skórze, przy wadliwej klimatyzacji (dogrzewa, chłodzi, dogrzewa, chodzi) podkład utrzymuje się jedynie 4 godziny. W dniach wolnych od pracy spokojnie 6 godzin.

WYKOŃCZENIE: Sheer glow daje satynowe wykończenie z efektem delikatnego rozświetlenia. Idealna kombinacja. Jest i mat i glow. Absolutnie piękny efekt zdrowej, trójwymiarowej skóry. Photoshop! Co istotne, nie podkreśla suchych skórek (oczywiście ten problem również i mnie dotyczy). Po pierwszej aplikacji nie widziałam diametralnej różnicy. Używałam w tamtym okresie Healthy Mix i wydawało mi się, że efekt jest zbliżony. Po kilku dniach stosowania Narsa użyłam podkładu Bourjois i wtedy mnie olśniło! Totalnie inny, jakże piękny efekt daje nam Sheer glow...HM używam z musu, bo obiecałam sobie chociaż udawać, że jestem w trakcie projektu denko.
Od lewej: Nras Sheer Glow w kolorze Fiji, Nars Bronzing Powder Laguna, Nars Blush w kolorze Orgasm

CENA/DOSTĘPNOŚĆ: Damn you Nars. Nie dość, że drogi to jeszcze niedostępny w Polsce...

Po lewej: po użycia Nars Sheer Glow/po prawej: no make up. Niestety zdjęcia były robione dwoma różnymi aparatami, o różnych porach dnia. Mam nadzieję, że widać, że podkład świetnie niweluje zaczerwienia i pięknie ujednolica cerę.

Komu polecam Narsa? dziewczynom ze skórą suchą i normalną, które potrzebują lekkiego lub średniego krycia.  

Niestety nigdy nie znajdziemy podkładu, który pasowałby wszystkim, ale Sheer Glow jest godny wypróbowania:) Jakie podkłady lubicie najbardziej?

6 komentarzy:

  1. Oj kusisz tym Narsem :) wiem już jaki podkład będę nosić tej zimy - oczywiście dla mnie w kolorze Siberia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tego lata mam nadzieję, nosić Khartoum:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem wierna swojemu Revlonowi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @DeDe mi Revlon colorstay (bo pewnie o nim mówisz) nie podszedł za bardzo. Podobny efekt jak w Estee Lauder double wear. Ja jestem strasznie wybredna jeśli chodzi o podkłady. Ten Clarins o którym pisała Monika też nie spełnił moich oczekiwań. Nars nie jest bez wad, ale na razie musi mi wystarczyć. Będę szukać dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nad tym podkładem też się zastanawiałam. Oj szkoda, ze nie przeczytałam Twojej recenzji przed moim wylotem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja myślałam, że przez zimę zmęczę jakoś MAC'a NC15, ale widzę, że będzie się kurzył w szufladzie albo poszukam mu nowego domu- jest ciemny i szpachlowaty... Patrząc na te swatche czuję, że się nie powstrzymam i na Siberię się skuszę:) Naprawdę trudno o dobry, jasny podkład bez różu...

    OdpowiedzUsuń